Albin Sokal Albin Sokal
1185
BLOG

I wtedy nogi rozłożyła szeroko...

Albin Sokal Albin Sokal Kultura Obserwuj notkę 7

- Jakbyś nie był moim przyjacielem, to chyba bym cię nie lubił – powiedział ostatnio mój serdeczny przyjaciel Dejw – nawet nie jestem przekonany, że w ogóle cię lubię – dodał, zupełnie niepotrzebnie.

Nie pytałem dlaczego. W sumie, nie musiałem. Sam mi powiedział.

Jeżeli określenie douchebag niewiele niektórym mówi, to jest mniej więcej trochę bardziej obraźliwe jak dupek i bliższe męskiego krocza.

Mimo wszystko jest nadal moim najlepszym przyjacielem. Co się raczej nie zmieni, ponieważ łączy nas twarda, męska przyjaźń i szorstka, szczera, braterska miłość. Nie ma chyba nic gorszego dla faceta jak być okłamywanym „dla swojego dobra”. Nie głaszczemy się zatem po przyrodzeniu, a kwestie sporne załatwiamy od razu.

Nie oznacza to, że dałem mu w gębę. Również nie zażądałem satysfakcji.

Miał rację, jestem dupkiem.

W CV mam napisane : wykształcenie wysoce wyższe, wyjątkowo niska kultura osobista (choć to raczej nie jest anomalia, że im bardziej wykształcony od magistra wzwyż, tym większy prostak).

Mam czasami nawet przekonanie, że moi bohaterowie również mnie nie lubią. Poza tymi, których uśmierciłem. Ci mnie nienawidzą prosto z literackiego piekła. Niechęć ta, nie jest jednak odwzajemniona. Wyjątkowo lubię wykreowane przez siebie postaci, czasem nawet tym bardziej, im są gorsze.

Pisarze mają tendencję do faworyzowania jednego, lub kilku bohaterów. Tym zawsze udaje się cało wyjść z każdej opresji, choć wokół trup się ściele gęsto. Takie nieśmiertelne przedłużenie autora. Generalnie, zazwyczaj są bardziej szlachetni i lepsi od innych, pod niemalże każdym względem.

Osobiście, nie znoszę idealnych bohaterów. Szanuję jednak, że wiele osób woli utożsamiać się z takowymi, niż z łajzami, mętami i nieudacznikami. Taki superbohater jest zazwyczaj ucieleśnieniem niespełnionych fantazji i tęsknot pisarza. Co, moim zdaniem, zasługuje na leczenie, bądź terapię grupową w jakimś miłym ośrodku z ładnym parkiem i cycatą pielęgniarką, a nie na zaszczepianie niewyzdrowiałych idei innym ludziom.

Zastanówcie się nad tym, że koleś, który jest niestabilny emocjonalnie, sprzedał Wam obrazy ze swojej głowy. Na zawsze. Bo cokolwiek przeczytamy, to nam zostaje w głowie, zakamuflowane w mniej lub bardziej wyrafinowany sposób.

Nie powinno się osobom niezrównoważonym pozwalać pisać dla innych. I wszyscy teraz wiemy, jak ta konkluzja szerokie ma zastosowanie (patrz chora propaganda).

Wracając do mnie, to prawdopodobnie też zupełnie zdrowy na umyśle nie jestem, dlatego myślę, że nie powinno się mnie czytać.

Jedno, czego mi zarzucić jednak nie można, to stronniczość względem moich bohaterów. W szkole nie znosiłem, jak nauczycielka faworyzowała jedno, czy kilkoro dzieci. Chyba, że to ja byłem jednym z nich.

Staram się być, zatem jednakowo przychylny/nieprzychylny dla wszystkich postaci, bez względu na ich cechy. Nie oznacza to jednak, że uważam, iż wszyscy ludzie są sobie równi. Jednak świat fikcyjny powinien być równie gówniany jak rzeczywisty, a aktorzy w nim grający powinni dostawać po dupie, nie po równo, lecz czysto losowo, dla zboczonej satysfakcji złośliwej Siły Wyższej.

Jako sprawca wszystkiego, co im się przydarza, mogę również dawkować im przyjemności. Czasami też to robię. Dejw poradził mi kiedyś, żebym wrzucił więcej chędożenia. Jestem naturalnie entuzjastycznym zwolennikiem, niemniej jednak uważam, że czasem dręczenie chuci bohaterów jego brakiem, jest znacznie bardziej podniecające.

Postanowiłem się jednak nie pastwić zbytnio nad moimi podopiecznymi i pozwolić im czasem na szaleństwa, na które oni sami by sobie nawet nie pozwolili.

Ponieważ jednak nie mogę wstawiać fragmentów książki ze względów publikacyjnych…

„Wtedy rozłożyła nogi szeroko, by zostawić mu jak najwięcej miejsca na ewentualne manewry.

- Proszę cię, wyciągnij go szybko – powiedziała prawie szeptem, a głos jej drżał.

- Postaraj się nie wiercić, to nic ci się nie stanie – odparł spokojnie Duncan i pochylając się nad nią.

Po chwili wyciągnął rękę spod jej pleców, trzymając w dłoni robala, prawie tej samej wielkości. Żuk połyskiwał w świetle księżyca i wymachiwał wszystkimi odnóżami.

- To tylko tęczówek, a nie skorpion. – Zaśmiał się, odrzucając owada na wyłysiałą kępkę chwastów nieopodal."

Wyobraźnia robi swoje, prawda?

Albin Sokal
O mnie Albin Sokal

pisarz, publicysta, krytyk i alkoholik - nie zawsze w tejże kolejności

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura